Słyszeliście o trendzie budowy domów z morskich kontenerów? Ten niecodzienny sposób na stworzenie własnego mieszkania zdobywa coraz większą popularność na całym świecie. Ale czy jest to naprawdę opłacalne rozwiązanie?
Na początku warto wspomnieć o korzyściach, jakie niesie ze sobą taka forma budownictwa. Kontenery są łatwo dostępne i ich modułowa konstrukcja sprawia, że można je swobodnie łączyć i rozbudowywać, dostosowując do własnych potrzeb. Jest to także sposób na recykling i wykorzystanie już istniejących struktur.
Jednakże, zanim zdecydujemy się na budowę domu z kontenera, warto wziąć pod uwagę także pewne wady.
My nie wybudowaliśmy domu w taki sposób, lecz mieliśmy taki plan. Po dłuższym przemyśleniu postanowiliśmy najpierw postawić biuro, aby później ocenić wszystkie za i przeciw.
Na biuro wybraliśmy mały, 6-metrowy kontener. Pierwszym i jednym z większych minusów tego kontenera jest jego wysokość, która ogranicza wiele rozwiązań. Mały kontener o długości 6 metrów, popularnie zwany 20-stopowym, ma wymiary zewnętrzne: długość 6058 mm, wysokość 2591 mm, szerokość 2438 mm. Natomiast w środku prezentuje się to następująco: długość 5898 mm, wysokość 2390 mm, szerokość 2350 mm. Niby nie jest tak źle, ale gdy dodamy ściany i ocieplenie, wszystko to znacznie się zmniejsza. W jakich aspektach podstawowych może być problemem wysokość, okna z roletami – wybraliśmy okna bez rolet ze względu na estetykę, oświetlenie wewnętrzne – tu mamy plafony, możemy zapomnieć o wentylatorze przy suficie, który jest bardzo przydatny latem.
Kontener – boki i górną część, wykonane są z grubej blachy, której cięcie nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Na tę część straciliśmy sporo cennego czasu, lecz wszystko zostało zrobione zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Gorzej było z podłogą, która na pozór wykonana z grubych klejonych płyt, nie chciała opuścić kontenera. Po długiej walce z większością pordzewiałych mocowań udało nam się poradzić. Stara podłoga została zastąpiona ociepleniem i wylewką.
Kontener jest wykonany z blachy, dlatego największym wyzwaniem jest jego ocieplenie. Od samego początku byliśmy świadomi, że nie będziemy mogli pozostawić jego wyglądu zewnętrznego bez zachwiania temperatury wewnątrz, jednak pierwotny plan nie przewidywał tego, co miało miejsce w praktyce.
W pierwszym roku wykończyliśmy środek, zrobiliśmy wszystkie instalacje, kompletną łazienkę, ocieplenie, płyty kartonowo-gipsowe, itd. Środek już był tak skończony, że mogłam w nim wygodnie pracować. Na zewnątrz początkowo poszło ocieplenie z piany natryskowej i kształtowniki, do których miała być przymocowana elewacja zewnętrzna. Ta pierwotnie miała tylko zdobić, w tym momencie chcieliśmy ją wykonać ze sztucznego materiału przypominającego drewno. Jednak po pierwszym roku zrozumieliśmy, że to nie przejdzie. Dlatego ostatecznie elewację wykonaliśmy z materiału, który w Hiszpanii nazywa się sandwich. Jest to podwójna blacha, pomiędzy którą znajduje się styropian.
Na dzień dzisiejszy jesteśmy bardzo zadowoleni i dumni z naszej pracy, ale są rzeczy, których już bym nie zrobiła. Podłoga z mikrocementu, pokryta żywicą 3D, to jedna z najgorszych decyzji, jakie podjęliśmy odnośnie wykończenia. Ta podłoga bardzo łatwo się rysuje i jest trudna w utrzymaniu czystości. Nad kolejną rzeczą, którą trochę ubolewam jest aspekt zewnetrzny, który marzył mi się jak na tych wszystkich obrazkach z pinterest, który jak na nasze warunki klimatyczne jest nieosiągalny.
Posumuwując! Czy dalej marzymy o domu z kontenera? NIE
Po wszystkich przygodach zrozumieliśmy, że tradycyjny dom nie jest o wiele droższy, ale jest zdecydowanie lepszą opcją na stałe zamieszkanie.