Jestem pewna, że wielu z Was słyszało zabawne historie, jak to znajomy lub my sami pojechaliśmy gdzieś za granicę i w najbardziej nieodpowiednim momencie trafiliśmy na rodaka. W momencie, kiedy to idzie ktoś inaczej ubrany, lub z dziwną fryzurą a my coś głośno powiemy na jego temat, mając nadzieje, że nas nikt nie rozumie a tu bach to Polak. Dzisiaj opiszę Wam kilka takich zabawnych sytuacji z mojego życia.
Przez te wszystkie lata nazbierał się trochę tych historii, jednak dziś opowiem Wam o kilku z nich.
Zacznę od historii z Benidormu o bobrze.
Kilka lat temu przyjechali do nas znajomi z Polski na urlop, któregoś pięknego dnia wybraliśmy się na obiad a później na spacer po Benidormie. W Benidormie jest taki taras widokowy, gdzie nie można nie zajrzeć, odwiedzając to miasto. Oczywiście my też się tam wybraliśmy, z niego jest piękny widok na morze i część miasta. Staliśmy sobie tam spokojnie, kiedy to nasz kolega zaczyna nagle się głośno śmiać i mówić do nas PATRZCIE BÓBR. Wszyscy się odwróciliśmy i tak do końca nie zrozumieliśmy o co mu chodzi. Po chwili dotarło do nas. Mianowicie niedaleko nas stała dziewczyna w biały getrach (dodam, że to była Hiszpanka), dziewczyna była bardzo wysportowana. Spokojnie na nią wszyscy patrzeliśmy, gdy ta zadrła jedną nogę do góry i zrobiła szpagat na stojąco i to właśnie wtedy zobaczyliśmy wszyscy czarnego bobra, o którym wcześniej mówił kolega. Myślałam, że się posikamy za śmiech, z tego widoku i komentarzy kolegi. Po kilku minutach stwierdziliśmy, że musimy iść stąd, bo żadne z nas nie mogło się przestać śmiać. Gdy odeszliśmy z tego miejsca o parę kroków podszedł do nas starszy Pan i zapytał w naszym ojczystym języku JAK PODOBAŁ SIĘ BÓBR? Myślałam, że spalę się ze wstydu, na myśl, że ten Pan słyszał wszystkie głupoty powiedziane przez nas.
Kolejną zabawną historią jest moment z kierowcą ciężarówki.
Gdy przyjechałam do Hiszpanii pracowałam w różnych miejscach, a jednym z nich był sklep wielobranżowy. Któregoś ranka, kiedy to akurat nie było dużo pracy, wyszliśmy z szefem na dwór i staliśmy przed sklepem. Dodam, że sklep się znajdował w części przemysłowej miasta. Widzę z daleka zbliżający się TIR na polskich blachach. Kierowca staje naprzeciw nas i zaczyna dukać coś tam po angielsku pytając się o drogę do jakiejś fabryki. Ja spokojnie patrzę na niego i zaczynam mu tłumaczyć po polsku drogę. Ten patrzy na mnie tępo i znowu zadaje to samo pytanie a ja znowu mu odpowiadam po Polsku. Gdy powtórzył trzeci raz to samo pytanie szczerze mówiąc zwątpiłam czy to na pewno Polak, więc pytam go PAN MÓWI PO POLSKU? On na to że tak kiwając głową. To ja wtedy pytam, TO JEŻELI PAN MÓWI PO POLSKU TO, CZEMU MNIE ROZUMIE? A on biedny dopiero zajarzył, że ja mówię do niego w jego języku.
Kolejną zabawną historią jest historia z psem.
Nie wiem, czy Wam mówiłam, ale mojego męża poznałam w Hiszpanii. Zanim go poznałam, często się nudziłam sama w domu. Jak pewnie jak już zdążyliście zauważyć bardzo lubię spacerować i aktywnie spędzać czas, więc adoptowałam psa. Tak przynajmniej miałam z kim chodzić na spacer. Nie był to żaden pies rasowy, był to zwykły mały kundel. Któregoś dnia idę sobie z moim pieskiem na codzienny spacer, przechodząc przez most widzę z daleka zbliżającą sie młodą parę do mnie. Gdy są już w miarę blisko mnie, słyszę głos chłopaka, oczywiście Polak, ALE BRZYDKI PIES! Ja dużo nie myśląc odpowiedziałam POPATRZ NA SIEBIE. Chłopak już przestał się uśmiechać i cicho wyszeptał PRZEPRASZAM.
Takich historii mogłabym jeszcze wiele opowiedzieć, ale nie chcę Was zanudzać. Może ktoś z Was ma się ochotę podzielić jakaś swoją?